14
lut-2017

Krótka historia DTŚ Wschód

Aktualności   /  
mapa_dts_jaworzno_Custom

Pierwsze myśli o tym, że można DTŚ poprowadzić na wchód pojawiły się na początku wieku, choć pomysł drogi między Mysłowicami a Katowicami ma początki w dekadzie gierkowskiej. Zabrakło czasu i pieniędzy – pozostały wydzielone działki, gotowy węzeł z ul. Lwowską w Katowicach i niedokończona mysłowicka Obrzeżna Zachodnia, która prowadziła do autostrady.

Kiedy w 1999 roku Polsce powstały samorządy wojewódzkie to próbowały szukać sensu swojego istnienia wchodząc w ambitne inwestycje drogowe. Pomysł na zbudowanie DTŚ na wschód pojawił się w 2003 roku. Droga miała połączyć Katowice z Dąbrową Górniczą. Przez Mysłowice, Sosnowiec i Będzin.

Rok później – w 2004 roku samorządy miast i marszałek województwa podpisali porozumienie w sprawie przygotowania i realizacji tej drogi. Pierwszy etap – z Katowic do Mysłowic miał powstać za pierwsze duże unijne pieniądze z rozdania 2007-2013. Miał kosztować 300 milionów złotych.

Jaworzno chciało zapisać się do tego porozumienia, bo w planach pojawił się odcinek od Obrzeżnej Zachodniej do węzła Jęzor, czyli coś czym miasto i jego mieszkańcy byliby zainteresowani. Ku zaskoczeniu prezydenta Silberta nikt nie chciał nas do porozumienia przyjąć. Trudno. Miasto zajęło się swoim programem drogowym, który nazwało „Miasto Twarzą do Autostrady”, które konsekwentnie w kolejnych latach realizowało budując odcinki nowych lub przebudowując stare odcinki DK79 jako dwujezdniowe.

Tymczasem DTŚ wschód prowadzona przez Marszałka ugrzęzła w niemocy. Najpierw z tematu wycofały się Dąbrowa Górnicza i Będzin, które najzwyczajniej pozwoliły zabudować trasę przyszłej drogi. Potem nosem zaczął kręcić Sosnowiec, bo ówczesnemu (ale i obecnemu prezydentowi) nie podobał się pomysł przeorania miasta na pół wąwozem wypełnionym pędzącymi autami i spalinami.

Przygotowanie projektu do realizacji zaczęło przypominać wyścig żółwi. Z braku doświadczenia marszałkowi urzędnicy zlecili nadzór nad tworzoną dokumentacją specjalistycznej firmie inżynierskiej. Na nic to było – dopiero w 2010 roku udało się marszałkowym urzędnikom przygotować złożyć wniosek o wydanie decyzji środowiskowej dla krótkiego niespełna dwukilometrowego odcinka drogi od Katowic do Mysłowic. Marszałkiem był wówczas Bogusław Śmigielski z Jaworzna, co wcale – paradoksalnie – projektowi nie pomagało.

Dokumentacja środowiskowa była słaba. Tak słaba, że kilka lat trwało nieustanne jej poprawianie u uzupełnianie. Kiedy ostatecznie Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wydała decyzję środowiskową to została zaskarżona przez stowarzyszenie miłośników nietoperzy. I poległa na całej linii. Półtorej roku temu decyzja została uchylona w całości. Dokumentacja musiała być opracowana od nowa i procedowana jeszcze raz.

Oczywiście nic nie wyszło z planów zbudowania połączenia do Mysłowic za unijne pieniądze w budżecie 2007-13. Katowice coraz groźniej pomrukiwały, że nie są zainteresowane budowaniem drogi donikąd czyli do Obrzeżnej Zachodniej.

Wtedy z inicjatywą wyszło Jaworzno, które właśnie kończyło budowę swoich nowych dróg. Jaworzno namówiło Sosnowiec i Mysłowice, że warto odebrać Katowicom argument drogi donikąd. I zaprojektować mądrze odcinek do Jęzora. Będzie on służył wszystkim miastom. A w drugim etapie wymyślić jak połączyć DTŚ z Sosnowcem. Bo rzucony przez urbanistów projekt budowy dwupasmówki do nowego węzła na S1 w Borze wydawał się szalony na pierwszy rzut oka.

Trzy miasta podpisały porozumienie, w którym zobowiązały się zrobić specjalistyczne badania natężenia ruchu i opracowanie tych wyników powierzyć fachowcom, którzy mają wymyślić jak poukładać transport we wschodniej części aglomeracji. Drugim elementem zamówienia była koncepcja projektowa i dokumentacja środowiskowa dla pozostałych – niemarszałkowych – odcinków. Prace ruszyły bez żadnych opóźnień. I skończyły się bez opóźnień. Wyniki badań były zaskakujące – okazało się, że odcinek do Boru ma sens. Prace projektowe ruszyły galopem.

Niestety. W połowie 2015 roku samorządy zmroziła wieść o uchyleniu przygotowywanej przez Marszałka decyzji środowiskowej. To cios, który przewróciłby każdy projekt.

Porozumienie trzech miast zaryzykowało zlecając dla uchylonego odcinka całoroczne inwentaryzacje przyrodnicze. Trzeba pamiętać, że w dokumentacji środowiskowej to jest najważniejszy element. Ważny tylko dwa lata. Partnerzy zaryzykowali, bo dręczyła ich obawa, że dla Marszałka Saługi temat DTS wschód jest mało priorytetowy. Tak to wyglądało. Starzy wykonawcy dokumentacji sprzed dekady nie bardzo mieli ochotę poprawiać dokumenty. Problemem było również to, że prawo środowiskowe zakazuje dzielenia projektów drogowych na krótkie serdelki, żeby było łatwiej uniknąć nadzoru ekologów. Decyzja środowiskowa powinna powstać dla całości.

Dopiero w połowie ubiegłego roku Marszałek wycofał stary wniosek o decyzję środowiskową a prezydent Katowic upoważnił nowego lidera projektu – Jaworzno do złożenia nowej dokumentacji. Postępowanie środowiskowe zaczęło się w październiku i powinno zakończyć się w połowie tego roku.

Pozostał problem finansowania projektu – wszystkie dokumenty strategiczne pokazują DTŚ Wschód jako najważniejszy projekt na Śląsku. Marszałek przewidział dla niego przed laty 240 milionów złotych dofinansowania. Z wykupem gruntów całość miała kosztować 330 milionów. Samorządy miały zebrać na budowę jedynie 90 milionów. Jesienią wybuchła jednak bomba – marszałek zmienił zdanie – na DTŚ chciał przeznaczyć jedynie 146 milionów. Maksymalnie.

Czyli cztery miasta – Katowice, Sosnowiec, Mysłowice i Jaworzno musiały w ciągu kilku tygodni zebrać kwotę dwukrotnie wyższą niż pierwotnie myślały. Szok. Nerwowe spotkania z Marszałkiem doprowadziły do tego, że zgodził się on złożyć dwa wnioski a sam projekt podzielić na dwa etapy. Nie zostawił jednak czasu na dokonanie takich zmian. A zrobienie samych nowych studiów wykonalności zabiera długie tygodnie. Zmieniono zasady gry, nie zmieniono terminu. Z bardziej banalnych powodów konkursy na unijne dotacje były unieważniane.

Urzędnicy z Jaworzna złożyli więc niekompletne wnioski aplikacyjne z premedytacją. Znajdujący się w takiej samej sytuacji urzędnicy z Raciborza – nie złożyli wniosku wcale.

Co się może dziać dalej – samorządy mogą poskarżyć się na Marszałka do Ministerstwa Rozwoju i do Komisji Europejskiej. Może to grozić unieważnieniem konkursu.

Jaworzno przygotowuje się do zlecenia dokumentacji wykonawczej dla DTŚ Wschód. Bo żadnej drogi nie zbudowali politycy gorącymi deklaracjami. Buduje się na podstawie dokumentów. Gdy decyzja środowiskowa zostanie wydana – będzie można ubiegać się o pozwolenie na budowę. I będzie można poważnie zająć się kwestią finansowania budowy.

Przypadek przebudowy DK79 w Jaworznie pokazuje, że każdy projekt można zrealizować. Wystarczy być wystarczająco zdeterminowanym.

3

 likes / 0 Komentarze
Poleć ten post: